poniedziałek, 15 maja 2017

strzępki z marzeń

Przecież nie mogłam tego przewidzieć. Na pewno nie świadomie. Bo kto świadomie decyduje się na porwane niebo?

Wymyśliła mi się kiedyś taka miłość, która jest jak deska. Ratunku. Ostatnia. Pierwsza. Bez znaczenia. Bo niemożliwa. Do zwalczenia. Taka miłość, która boi się życia i śmierci. Miłość, której nie da się powstrzymać. Która płynie wszystkimi możliwymi ścieżkami serca. Taka, która jest jak morze. Słabością i siłą. Największą. Taka miłość mi się wymyśliła. Bezbronna. Do granic możliwości. Budująca i niszcząca. Kwitnąca wbrew. Pomyślałam, że to byłoby zatracenie siebie. Chcieć czuć to, co niechciane. Niechcianą być. Miłością. To chyba rozdarłoby mi duszę. Ale czy to możliwe? Jak to możliwe by tak czuć? To nienormalne.

Już wiem.

Niebo sobie ze mnie zażartowało. Ironia godna piekła. Niespodziewana taka...

Love.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz