wtorek, 9 maja 2017

(po)rzuciło nadzieję

Na zmarzniętą wodę. Słońce. Roztapia się i ginie. W wodzie. W lodzie. Że też musiała serce schować. Zamilknąć... Boi się? Czego się boi? Przecież czekają na nią cuda. Przecież wierzy w nie bardziej niż.

Ktoś musiał zranić. Boi się zaufania. Tak łatwo zranić. Nigdy nie wiesz... Tak łatwo zaufać. A potem zbierasz skrzydła z podłogi. I kara. Za wiarę w cuda. Za ufanie. Boli najbardziej.

Myślę. Nie chcę myśleć. Co by było. Co było. Bo przecież nie jest. Tego się trzymajmy. Jakby było, to by było. I nawet jak będzie... to będzie.

Nie wiem już, po której stronie lepiej. Po której jest. Nie widzę ciepła. Tylko czuję. Chłód. Szare niebo. Grafit. Pogoda leży. Zim(n)a. Ta podłoga. A ja tak bardzo chcę ogrzać myśli.

Na co mi to?

Na przyszłość.

Chcę.

Mórz.

Tak mi.

Dopomóż.

Mórz.

Rozchmurz.

Przyjdź.

Wiosno.

W objęcia.

Rzuć.

(Z) nadzieją.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz