środa, 27 września 2017

mimo wszystko. usprawiedliwiam.

Niektórzy nie zdają sobie sprawy 
z toksyczności. 
Dlatego nie skreślam.

Uczę się z tym żyć. Mimo że wszystko we mnie pęka. Rozpękanie. Przeżywam. Zawsze, gdy mi zależy. Werteruję strony cierpienia. Ogrody. Nawet te naiwne. Na wiosnę. Może zakwitnę... Odrodzę się wtedy tak, jak odradzają się drzewa, liście, kwiaty. Nadzieja. Choć na chwilę. Przyjdzie jasny czas. Jesień i zima są ciemne, bo możliwe są tylko prześwity. Jakaś kawa, błyszczący śnieg. Taki, który mieni się kolorami o północy. Chcę tych kolorów. Pragnień, które otwierają usta. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz