środa, 26 kwietnia 2017

poza zasięgiem

- Ty to masz beznadziejnie. Wszystkie bliskie ci osoby są gdzieś daleko i nikomu nic nie możesz powiedzieć - słyszę od D.

Mówię teraz. Rozpisuję, by nie zwariować.

Najgorzej, gdy potrzebujesz wsparcia namacalnie. Gdy potrzebujesz kogoś przytulić i aby ktoś cię przytulił, a tymczasem do serca przytulasz tylko wyrzuty, a ludzie, którym się ufało, przytulają cię nożem w plecy.

Miło.

I tak bardzo teraz chciałabym mieć Cię tutaj.

(Z listów. Do nieba.)

Ja wszystko rozumiem. Moje myśli może i mieszkają na obłokach, ale wiem, jakie są realia. Wiem, że chcę czegoś, co nie dla mnie. Co poza zasięgiem marzeń. Ale niestety nie poza zasięgiem serca...

Dlatego uciekam. Czasem do kościoła. Częściej w słowa, sny i na cmentarze. Ja tam naprawdę czuję dotyk Anioła. Twój. Tam, gdzie te wszystkie dusze rozumieją, co czuję. One już poznały tajemnicę życia. Trzeba kochać. Trzeba być. Te dusze głaszczą moje myśli. Mocno. Bo wiedzą. Ja też to wiem. Tylko świat czasem zdaje się zapominać... Trzeba czuć. I nic innego nie powinno mieć znaczenia...

Tymczasem to odczuwanie to nic innego jak przeklęte piękno.

Przecież zbyt wiele bym chciała...

I po raz pierwszy to, co czuję jest takie prawdziwe. To mnie przeraża. Bo nie da się uciec od tego, co prawdziwe.

Nie przenoszę na nikogo żadnych braków.

Po prostu... serce nie sługa.

I czasem już nie wiem... czy ja to sobie uroiłam?

Przejmuję się tak, że zapominam, jak żyć.

Zapominam, że tutaj świat jest inny.

Tutaj prawie nikt nie odczuwa podobnie.

Tutaj trzeba żyć w biegu i bez refleksji.

Trzeba mieć wyjebane.

U mnie raczej przejebane.

Mam tylko morze, by uciec.

Czasem chcę...

Chcę dobrze, a wychodzi jak zwykle.

Ponoć miłosierdzie to skandal...

To mnie zjada.

Bo może beze mnie byłoby wszystkim lepiej.

Czasem chcę być zbyt mocno. Naiwna... Z mojego powodu ktoś coś komuś wytknął. Nie mogę znieść widoku łez. Próbuję zadośćuczynić własnymi. Są takie ciepłe... z serca płyną. Tak, wiem...

Bo ja przecież jestem jedną wielką komplikacją.

Gwoździem do trumny.

Boję się myśli o końcu.

Chcę żyć.

Chcę do nieba.

Na ziemi.

Chcę czuć.

Nie mogę czuć.

Tak bardzo nie lubię, gdy się rozlicza ludzi i oszukuje.

Życie przecież ucieka.

Teraz rozumiem.

Tak boli świat.

Znów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz