wtorek, 21 marca 2017

w chmury się wbić

I trochę boli mnie świat. Tylko trochę. Ten ból czai się cały czas, lecz dziś szczególnie oplata mnie. Głowa. Pęka. Od serca.

Możliwe jest wszystko. I chyba dlatego wymyślam sobie niebo na ziemi, by uciekać w nierzeczywistość. W to, co sobie wymarzyłam. W niespełnieniu tkwić całą duszą. I chyba dlatego potem znikam. Nie, nie znikam tak naprawdę. Znikają marzenia. Część mnie zatem zabierają. Proces naprawiania skrzydeł trwa. Goją się długo i boleśnie. To jednak i tak cud, że nadal potrafię wierzyć. Że wierzę i że chcę wierzyć. W złamane skrzydła, w odbudowywanie i w to, że nawet największa blizna wyblaknie. Jak ta, na której przez kilka tygodni zmieniałam opatrunki. Od serca.

Jestem tak cholernie niepoprawna. Za dużo marzę, a potem się tylko rozmazuję. Gdy łzy po policzku cienką strugą biegną. To się powtarza jak kalendarz. Jak daty. Widać tylko upływ czasu. Reszta wciąż... wciąż to samo odczuwanie. Cierpię na braki. W sercu.

Dlaczego wybieram coś, co jest niemożliwe? To już chyba tkwi w mojej naturze. Zapisane. Wyryte. Jak inicjały na drzewie, na ławce. Usiądź. Popatrz. I tak nie uwierzysz. Że marzę o kimś takim, kto samym spojrzeniem wypełni pustkę. W sercu.

I wierzę w coś jeszcze. W niezmienność odczuwania. W to, że jedna dusza jest ci pisana na całe życie. Pisana... Bo czasem masz tylko słowa. Słowa te palą jak wieczny płomień w sercu. Potrafią przytulać, głaskać. Najczulej. I w tych słowach zawierasz całą swoją miłość. Od serca.

Czasem się spełnia. Niebem na ziemi staje się. Czasem tylko przecieka przez palce. Jak piasek. Sól zamieszkuje w oczach, a ty nie potrafisz uciszyć szumiących marzeń pomimo. Bo wiesz. To się czuje. 

Chyba straciłam duszę.

I wiem, że zawsze będę wierzyć. Mieć nadzieję. Na tę miłość, która równa się niespełnienie. Czekać. Duszą i ciałem.

Amen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz